środa, 24 listopada 2010

Potrzebna POMOC !!!

Tym razem wykorzystam blog dla innych celów - potrzebna jest pomoc!!!
Nie dla Neli, dla 10-letniego chłopca - potrzebna jest krew, grupa jest nieważna. Krew można oddawać wszędzie, w Poznaniu w Centrum Krwiodawstwa na ul. Marcelińskiej 44.
Trzeb podać dla kogo : MARCIN ZAWIEJA i szpital, w którym leży, czyli: Szpital Dziecięcy w Poznaniu, ul. B. Krysiewicza 7/8.

Chłopiec jechał z mamą samochodem, po drodze mieli awarię, zatrzymali się na poboczu. Mama chciała wystawić trójkąt ostrzegawczy, kiedy nadjechał inny samochód... Kobieta ma połamane nogi i miednicę, chłopiec jest w dużo cięższym stanie, przeszedł trepanację czaszki... ale póki jest szansa... wołam...

P O M Ó Ż M Y !!! - to nasz obowiązek.

wtorek, 21 września 2010

zabawa i pupa

Nela wymyśla zabawę... pokazując na podłogę w kuchni "ja się tu położę, a Ty będziesz po mnie deptać". Ups... ciekawe gdzie to podpatrzyła :-).

I drugie...
Nela budzi się rano, przeciąga, wygina, w końcu wypina pupę do góry i pyta mnie
"mamo, widzisz moją pupę"
"widzę" - odpowiadam
"a jaka jest moja pupa" - pyta dalej Nela
"mała" - odpowiadam raczej zgodnie z prawdą
"buu..." - uderza w płacz Nela - "ja chcę mieć dużą pupę!"
I dogodź tu kobietom człowieku :-).

poniedziałek, 20 września 2010

Adios Lozanna

Wróciłyśmy z Lozanny... całe, zdrowe i szczęśliwe, bo wszystko jest w porządku, krtań rośnie sobie razem z Nelą i tak ma być dalej. Teraz już naprawdę odetchnęłam, ostatecznie zamknęłam rozdział rurkowy i patrzę już tylko do przodu, w przyszłość.
Pożegnałyśmy Lozannę na zawsze, choć Lozanna piękna, więc może kiedyś tam wrócimy, już tylko jako turyści :-). A Nela radosna i wesoła, nawet obcobrzmiący język dzieci na placu zabaw nie był przeszkodą we wspólnej zabawie...  Nic nie było przeszkodą, Nela jest bardzo otwartym dzieckiem, ciekawym nowych rzeczy, nowych ludzi, nowych miejsc. Świetnie się z Nią podróżuje.


Tylko do przedszkola dziś nie chciała iść i kilka łez poleciało :-(. Ale mogłam się tego spodziewać, tydzień przerwy... Powitała mnie już za to uśmiechem. Będzie dobrze, musi być dobrze.

piątek, 3 września 2010

Bułka

Jedziemy samochodem... Nela zajada bułkę, krusząc przy tym niemiłosiernie, ale samochód rzecz użytkowa, więc nie kruszę kopii o kilka okruszków :-). Sama czując głód, proszę Ją o kawałek... Nela się droczy, odrywa po małym okruszku, nie chce dać. W końcu, po kilkunastu minutach, zmęczona maminą nachalnością, stwierdza odrywając większy kawałek i grzebiąc w nim palcem "mamo, muszę sprawdzić, czy nie ma robaków... o, są, nie mogę Ci dać" :-)).

środa, 1 września 2010

Księżniczka

Na spacerze w parku Nela widzi Młodą Parę robiącą sobie zdjęcia. Przygląda się przez chwilę Pannie Młodej i pyta: "Mamo, czy to jest księżniczka?" :-). A potem żyjemy wyobrażeniami o księżniczce i rycerzu na białym koniu ;-).

Nela bardzo lubi wymyślać sobie nowe wyrazy. Jej ulubionym wyrazem do przeinaczań słowotwórczych jest czasownik "iść". Dziś wymyśliła formę "iszła", było też już "idły" (znaczy szły) :-)...

Powinnam jeszcze wspomnieć, że Nela zaczęła dziś karierę przedszkolną, ale żeby nie zapeszyć, to na razie cicho sza... dziś było dobrze, bez jednej łzy :-)).

wtorek, 31 sierpnia 2010

Muchomory

Zapomniałam napisać... Neli w górach najbardziej podobały się... muchomory. Ja się nie dziwię :-). Pięknie czerwone, albo pomarańczowe, nakrapiane, albo nie, na delikatnej białej nóżce. Jedyny (obok kwiatów) kolorowy akcent w zielono-burej gęstwinie lasów, krzaków, leśnego poszycia.


Jak wyszliśmy poza granicę lasu, już było nudno... bo nie było muchomorów. Ale przy zejściu, znów je sobie przypomniała, i nagle i siły się znalazły i chęć do dreptania :-). A potem znów zawód, bo las się skończył. 


I zostały tylko zdjęcia... do następnej wyprawy do lasu oczywiście :-).

sobota, 28 sierpnia 2010

Karkonosze

Ostatni ciepły weekend spędziliśmy w Karkonoszach. Dawno już nie byłam w górach. Nela... chyba po raz pierwszy. Nie była jakimś wytrawnym piechurem, ale dopiero od kilku miesięcy tak naprawdę zażywa więcej ruchu i tych sił pewnie Jej jeszcze brakuje.




 Pogoda dopisała. Było b. ciepło, słonecznie i trochę wietrznie. Idealna pogoda na górskie wycieczki. Nela nałykała się świeżego, górskiego powietrza, a na koniec usnęła w nosidełku :-). Ominęły Ją więc widoki ze Śnieżki. Ale nic to... teraz wszystko przed nami.

piątek, 20 sierpnia 2010

Tosia i WTK

Słowo się rzekło... okazja do pomocy przyszła nagle i niespodziewana.
Poznańska telewizja WTK zaprosiła mnie i Nelę do programu, abyśmy opowiedziały o szczęśliwym zakończeniu naszej historii. Kręcili materiał o 15-miesięcznej Tosi chorej na nowotwór oczu i przy tej okazji chcieli pokazać nasz, "szczęśliwy" i zakończony sukcesem przypadek jako przykład tego, że warto wierzyć i warto pomagać. Byłyśmy więc z Nelą w telewizji, po raz pierwszy :-). Nela oczywiście czuła się tam świetnie :-).
Jeszcze tego samego dnia zadzwoniła lekarka, która kiedyś leczyła Nelę podczas kolejnego pobytu w szpitalu. Mają na oddziale dziewczynkę, która potrzebuje ssaka. Czy moglibyśmy pożyczyć rodzicom ten sprzęt, na czas jakiś, dopóki nie zorganizują swojego. Oczywiście, że tak, nam jest już niepotrzebny...
To tylko jedna z niewielu form pomocy. Na inne przyjdzie jeszcze czas. Ale pomagać trzeba. Trzeba dodawać otuchy tym rodzicom, którzy w takich sytuacjach, oprócz potrzeby działania, czują też często bezsilność.
Jest tyle dzieci, które muszą zmagać się z przeciwnościami losu... nie możemy być na to obojętni. Nigdy nie wiadomo, jaki los jest nam pisany. Ja też nie przypuszczałam, że Nela zachoruje, że będzie wymagać skomplikowanej i kosztownej operacji, że będziemy zdani na pomoc innych ludzi... A jednak. Pomagajmy więc, na tyle, na ile każdy z nas może.
Kropla drąży skałę... ale musi być ich wiele.

wtorek, 17 sierpnia 2010

Powrót

Jesteśmy znów...
W nowym świecie, o starym przypomina tylko blizna na szyi.
Jest dobrze. Nela zdrowa, pełna życia, psoci, bawi się, próbuje ile może... typowa trzylatka :-). Najkochańsza na świecie :-). Wszędzie Jej pełno, wszystkiego jest ciekawa, wszystko komentuje.
Nela okazała się być prawdziwą gadułą. Uwielbiam Jej historyjki, opowiadane na gorąco, zbitek tego, co usłyszy, zobaczy, wzbogacone Jej mega wielką wyobraźnią i poczuciem humoru.
Właściwie chyba już nie pamiętam, że kiedyś było inaczej. Chyba przestałam się o Nią bać, tak jak kiedyś, dzień w dzień, cały czas, bezustannie. Spuszczam Ją z oczu, pozwalam samej schodzić do ogrodu (całe trzy piętra), nie asystuję na placu zabaw, przestałam patrzeć na każdy Jej krok. Nie różnimy się już od innych.
Zaczęłam myśleć o sobie, o swoich planach, o powrocie do pracy, o swoich potrzebach. Po tym najbardziej widzę, jak zmieniło się nasze (moje) życie od operacji.
We wrześniu czeka nas jeszcze wyjazd na kontrolę, ale myślę, że to będzie już naprawdę "kropka nad i".
Teraz moja kolej na pomaganie...