wtorek, 31 sierpnia 2010

Muchomory

Zapomniałam napisać... Neli w górach najbardziej podobały się... muchomory. Ja się nie dziwię :-). Pięknie czerwone, albo pomarańczowe, nakrapiane, albo nie, na delikatnej białej nóżce. Jedyny (obok kwiatów) kolorowy akcent w zielono-burej gęstwinie lasów, krzaków, leśnego poszycia.


Jak wyszliśmy poza granicę lasu, już było nudno... bo nie było muchomorów. Ale przy zejściu, znów je sobie przypomniała, i nagle i siły się znalazły i chęć do dreptania :-). A potem znów zawód, bo las się skończył. 


I zostały tylko zdjęcia... do następnej wyprawy do lasu oczywiście :-).

sobota, 28 sierpnia 2010

Karkonosze

Ostatni ciepły weekend spędziliśmy w Karkonoszach. Dawno już nie byłam w górach. Nela... chyba po raz pierwszy. Nie była jakimś wytrawnym piechurem, ale dopiero od kilku miesięcy tak naprawdę zażywa więcej ruchu i tych sił pewnie Jej jeszcze brakuje.




 Pogoda dopisała. Było b. ciepło, słonecznie i trochę wietrznie. Idealna pogoda na górskie wycieczki. Nela nałykała się świeżego, górskiego powietrza, a na koniec usnęła w nosidełku :-). Ominęły Ją więc widoki ze Śnieżki. Ale nic to... teraz wszystko przed nami.

piątek, 20 sierpnia 2010

Tosia i WTK

Słowo się rzekło... okazja do pomocy przyszła nagle i niespodziewana.
Poznańska telewizja WTK zaprosiła mnie i Nelę do programu, abyśmy opowiedziały o szczęśliwym zakończeniu naszej historii. Kręcili materiał o 15-miesięcznej Tosi chorej na nowotwór oczu i przy tej okazji chcieli pokazać nasz, "szczęśliwy" i zakończony sukcesem przypadek jako przykład tego, że warto wierzyć i warto pomagać. Byłyśmy więc z Nelą w telewizji, po raz pierwszy :-). Nela oczywiście czuła się tam świetnie :-).
Jeszcze tego samego dnia zadzwoniła lekarka, która kiedyś leczyła Nelę podczas kolejnego pobytu w szpitalu. Mają na oddziale dziewczynkę, która potrzebuje ssaka. Czy moglibyśmy pożyczyć rodzicom ten sprzęt, na czas jakiś, dopóki nie zorganizują swojego. Oczywiście, że tak, nam jest już niepotrzebny...
To tylko jedna z niewielu form pomocy. Na inne przyjdzie jeszcze czas. Ale pomagać trzeba. Trzeba dodawać otuchy tym rodzicom, którzy w takich sytuacjach, oprócz potrzeby działania, czują też często bezsilność.
Jest tyle dzieci, które muszą zmagać się z przeciwnościami losu... nie możemy być na to obojętni. Nigdy nie wiadomo, jaki los jest nam pisany. Ja też nie przypuszczałam, że Nela zachoruje, że będzie wymagać skomplikowanej i kosztownej operacji, że będziemy zdani na pomoc innych ludzi... A jednak. Pomagajmy więc, na tyle, na ile każdy z nas może.
Kropla drąży skałę... ale musi być ich wiele.

wtorek, 17 sierpnia 2010

Powrót

Jesteśmy znów...
W nowym świecie, o starym przypomina tylko blizna na szyi.
Jest dobrze. Nela zdrowa, pełna życia, psoci, bawi się, próbuje ile może... typowa trzylatka :-). Najkochańsza na świecie :-). Wszędzie Jej pełno, wszystkiego jest ciekawa, wszystko komentuje.
Nela okazała się być prawdziwą gadułą. Uwielbiam Jej historyjki, opowiadane na gorąco, zbitek tego, co usłyszy, zobaczy, wzbogacone Jej mega wielką wyobraźnią i poczuciem humoru.
Właściwie chyba już nie pamiętam, że kiedyś było inaczej. Chyba przestałam się o Nią bać, tak jak kiedyś, dzień w dzień, cały czas, bezustannie. Spuszczam Ją z oczu, pozwalam samej schodzić do ogrodu (całe trzy piętra), nie asystuję na placu zabaw, przestałam patrzeć na każdy Jej krok. Nie różnimy się już od innych.
Zaczęłam myśleć o sobie, o swoich planach, o powrocie do pracy, o swoich potrzebach. Po tym najbardziej widzę, jak zmieniło się nasze (moje) życie od operacji.
We wrześniu czeka nas jeszcze wyjazd na kontrolę, ale myślę, że to będzie już naprawdę "kropka nad i".
Teraz moja kolej na pomaganie...